Uwielbiam występować! Kocham być w centrum uwagi i nauczać innych. Do swoich prezentacji podchodzę bardzo krytycznie. Dlatego kilka razy poważnie się na siebie wkurzyłam, bo jak mogłam o czymś tak oczywistym nie pomyśleć?! Ale dziś już wiem! O czym warto pamiętać przed prezentacją? Jakich moich błędów możesz uniknąć?
Wychodzę z założenia, że dobrze jest ufać organizatorom. Oni doskonale wiedzą, co robią i pewnie widzieli już wszystkie niestandardowe sytuacje. Ale to wcale nie znaczy, że jedyne co mnie ma obchodzić to czubek mojej prezentacji! Przypadki chodzą po ludziach, a więc w przyszłości muszę pamiętać o kilku żelaznych zasadach:
Rób backup!
W branży IT krąży żarcik, że ludzie dzielą się na tych, którzy robią backupy i tych którzy będą robić backupy.
Zasada ta świetnie sprawdza się też w przypadku prelekcji!
Wysłanie prezentacji do organizatorów na dwa tygodnie przed imprezą nie gwarantuje, że oni tę prezentację mają, ani tym bardziej, że przesłana do nich kopia zadziała.
Prezka w chmurze, na pendrive czy na własnym komputerze na pewno nie zaszkodzi, a potrafi uratować wystąpienie.
Z doświadczenia powiem, że logowanie się do tejże chmury idzie znacznie lepiej, kiedy zna się hasło – organizator nie ma go zapisanego w swojej przeglądarce…
Zabezpieczaj się!
Prezentacja wymaga dostępu do Internetu? Weź ze sobą mobilny modem albo chociaż naucz się udostępniać WiFi z telefonu.
Potrzebujesz podpiąć swój komputer? Zabierz przejściówki do rzutnika.
Potrzebujesz wskaźnika? Jeśli często występujesz, kup sobie własny i zabieraj ze sobą na konferencje. Nie raz zarobiłam darmowe piwo za udostępnienie takiego sprzętu (nieswojego w dodatku, bo wiecznie pożyczam!).
Bądź w kontakcie z organizatorami!
Zapytaj jaki mają rzutnik. Czy prezentacja powinna być w 4:3 czy 16:9. Czy ma HDMI?
Poinformuj jeśli Twoja prezentacja wymaga Flasha, Silverlighta, lub innej dzikiej technologii, której nie ma połowa komputerów świata.
Wylewnie podziel się planami puszczania filmów! Historycznie jeszcze nigdy nie byłam na konferencji, na której te odpalałyby się tak płynnie i bezproblemowo, jak to sobie prelegent wymarzył…
Informuj o oczywistych oczywistościach!
Jak to, że od dwóch minut stoisz na scenie, a za Twoimi plecami nie wyświetla się żadna prezentacja. Na WordCampie w 2015 roku prezentowałam sobie w najlepsze, przez dobre dwie minuty przeciągałam moją wstępną kwestię i liczyłam na to, że właśnie tym zabiegiem daję organizatorom czas na awaryjne ponowne odpalenie mojej prezentacji. Nic bardziej mylnego! Oni nie mieli pojęcia, że coś jest nie tak!
Powiedz wyraźnie, że do sesji kodowania na żywo będziesz potrzebować wolnych rąk, a więc mikrofonu na statywie albo mikroportu. Nie tak dawno temu nie powiedziałam o tym przed moim wystąpieniem i… Dziudek robił za statyw. No nie powiem, żeby był zadowolony…
Mów po Polsku!
(lub w tym języku, w którym prezentacja miała być w założeniu)
Być może występujesz wśród superekspertów, ale nie zwalnia Cię to z obowiązku używania języka zrozumiałego dla najmniej ogarniętej osoby na sali!
Najlepsi popularyzatorzy nauki to ci, którzy mówią o superskomplikowanych rzeczach bez używania supertrudnych słów.
Jeśli oni mogą opowiadać w ten sposób o fizyce kwantowej, to Ty możesz tak mówić o czymkolwiek jest twoja działka!
Nie pozwól, żeby ktokolwiek na sali czuł się głupkiem, tak jak ja na niedawnej prezentacji o si-es-ar (CSR). Przesiedziałam 30 minut prezentacji słysząc marketingowy skrót CSR 50 razy. Całkiem szczerze mówiąc do dzisiaj nie wiem, czym CSR jest… Prelegentka na początku prezentacji zapytała, czy wszyscy wiedzą, co to jest. Nie podniosłam ręki, bo marketing to nie do końca moja działka i nie chciałam się chwalić swoją ignorancją. No i… Nie wyjaśniła, czym CSR jest. Ale… Myślę sobie, że skoro przyszło jej do głowy zapytać, to sama miała wątpliwości, czy wszyscy załapią.
Jeśli nie masz pewności, że wszyscy na sali doskonale wiedzą o czym mówisz: wyjaśniaj, opisuj, używaj prostego języka!
Na jednym z WordCamp’ów mówiłam o tym na mojej prezentacji. Zapraszam do obejrzenia:
Przygotuj się na zaskoczenie!
Z prezentacji na prezentację wiem lepiej co i jak, ale zawsze coś nowego mnie zaskoczy. Nie ma nic ważniejszego niż sztuka adaptacji warunków.
Podczas wystąpienia, które podlinkowałam powyżej zaskoczył mnie nie tylko brak mojej prezentacji, ale też mikroport, którego za nic w świecie nie dało się zamontować na mojej bezkieszeniowej, bezpaskowej i bezszlufkowej sukience. Skończyłam więc z centralka mikroportu w ręce – przez CAAAŁĄ prezentację.
Innym razem nie przyjrzałam się scenie dostatecznie uważnie, przez co podczas wystąpienia ustawiłam się w jej najciemniejszym punkcie. Dzięki temu z mojego wystąpienia nawet taki mistrz fotografii jak Wojtek Równanek dał radę wykrzesać mniej więcej jedno udane zdjęcie. Brawo ja!
Listę takich mniejszych i większych wpadek prezentacyjnych pewnie można by ciągnąć w nieskończoność… Ja zakończę już tutaj, ale może Ty znasz jakieś niewygodne sytuacje, którymi warto się podzielić ku przestrodze?
Skomentuj:
Myślę, że zebrałaś najważniejsze elementy :) Przychodzi mi do głowy jeszcze agenda na początek, którą warto przedstawić, czyli co będzie prezentowane oraz jeśli mamy jakieś kartki, które mają służyć za podpowiedź, aby były tylko podpowiedzią i by były schowane na pulpicie lub w jakiejś estetycznej teczce :)
Jeśli chodzi o kartki na pulpicie to w pełni się zgadzam!
Już w podstawówce przy akademiach pani zawsze powtarzała nam, że kartki z rolą musimy mieć przynajmniej w pięknych reprezentacyjnych okładkach – na pewno nie takie wymęczone jakich używaliśmy na próbach :D
Jeśli zaś chodzi o agendę to nie mogę się zgodzić. Osobiście uważam, że agenda na początku prezentacji jest błędem. Jedyna rola jaką pełni to zabieranie czasu uczestnika spotkania. JEDYNYCH pierwszych chwil, które prezenter ma na zrobienie efektu WOW i złapania uwagi słuchaczy.
Sama do siebie się trochę śmieję podczas pisania tego komentarza, bo przypomina mi się, że agenda na początku prezentacji była świetna na wykładach na uczelni – od razu było wiadomo, czy jest sens na tym wykładzie zostać, czy może lepiej od razu wyjść zamiast potem zasnąć… Przydawała się też przy nauce do egzaminu z tych prezentacji, z których się wyszło – nie trzeba było przeklikiwać wszystkich slajdów – wystarczyło zerknąć na pierwszy.
Tak więc… Jeśli chodzi o agendę to myślę, że oczywiście można ją zawszeć w prezentacji jako wizualny pasek postępu, np. w stopce slajdów, albo w Prezi jako graf, który się efektownie powiększa w odpowiednich miejscach, ale mówienie o planie prezentacji w tych najważniejszych pierwszych sekundach mających przywiązać publikę niemal na pewno doprowadzi do zanudzenia publiczności na śmierć. ;)
O tej agendzie to zupełnie o tym nie pomyślałam! Faktycznie, można sporo stracić zanudzając tego typu wstępem. Myślę, że można ten temat też ciekawie przedstawić albo wrzucić po wstępie z WOW, ale to chyba dla wprawinych. Ja raczej bym nie potrafiła odpowiednio tego ugryźć :)
Fajna informacje zebrane w jednym miejscu.
świetnie napisane, myślę, że Twój wpis przyda się każdemu,
Bardzo przydatne! Z tym backupem to też prawda XD