Przejechany w dwa dni.
Najpierw do Krakowa pociągiem, później już tylko między drzewami, skałami i tuż obok przepaści rowerem. Szlak na nasypie kolejowym i po głazach wapiennych. Kawał Ojcowskiego Parku Narodowego. Z Maczugą Herkulesa i zamkiem w Pieskowej Skale. I z anonimową pionową skalną ścianą. Prawdziwie zielona trawa i nieznośne pokrzywy. Zimne piwo. Jeszcze nie zabrali nam prawa jazdy.Zamek w Rabsztynie. Jedzenie w Olkuszu i powrót na szlak. Jeszcze trochę piachu na drodze i małych wiosek. Ciemno się robi. I dom.
Rano chwilowe oględziny, czy jeszcze żyję? Nowy smar na łańcuch – tak, dało się go zedrzeć. Świeża woda w bidonie i na pociąg. Stacja w Częstochowie. Już wiesz dlaczego we wszystkich opisach tego szlaku prowadzi on od Krakowa do Częstochowy? Gdybyśmy jechali w prawidłową stronę byłoby ciągle z górki…
Piaszczyste szlaki. Pierwszy Snickers. Niekończący się pociąg spalinowy pod wiaduktem. Zamek w Olsztynie. Z wieżą głodową na skale. Poddajemy się, nie będziemy podbijać tej twierdzy w pełnych zbrojach i z drabinami oblężniczymi na plecach. Foch! Sami się zdobywajcie! My wypijemy Harnasia na murach. I kolejnego w drodze do Złotego Potoku. Potem dla czystego lansu wleziemy na górę o nachyleniu wspinaczkowym, bo kto powiedział, że jak szlak nie jest rowerowy to nie da się go przetrwać! I z góry. Przestraszymy wszystkich trekingowych turystów. Nie mogli się przecież spodziewać rowerzystów zjeżdżających ze skały… ;)
Obejrzymy pałacyki i zrobimy milion niedoświetlonych zdjęć. Zakopiemy się po piastę w piachu na leśnej ścieżce. Trzeci raz skończy nam się woda. I dojedziemy do terenów, które znamy już na pamięć i z każdej strony. Jak wariacja artystyczna pewnego architekta na temat: Hm, ciekawe jak 500 lat temu wyglądał zamek w Bobolicach? A! To sobie go odbuduję i zrobię hotel.
. I uturystowione ścieżki w Morsku – ze znakami drogowymi w środku lasu. I kawałek skarżyckiego Okiennika. I własny znowu dom na granicy Wyżyny Śląskiej i Krakowsko-Częstochowskiej. Pod górę…
. . .
Nie obyło się bez przebitej dętki i przestawionych przerzutek. Siodełka okazały się mniej wygodne niż wyglądają, a amortyzatory do jurajskiego downhillu jeszcze trochę za słabe. I zapamiętać: Jeśli szlak na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej jest oznaczony jako pieszy to znaczy, że rowerem jest nieprzejezdny, za to szlak rowerowy jest być-może-ewentualnie przejezdny.
Czasami GPS się wyłączał.
193km w dwa dni. Samoocena, morale i inne wskaźniki lansu rosną pod samo niebo.
Kuubie i Rocky’emu dziękuję z całego serca i na kolejną wyprawę piszę się rękami i nogami.
Było warto!
Skomentuj:
Bardzo fajna trasa. My też ją polecamy. Pamiętajcie ze dobrze dobrany rower to podstawa. :)