Są takie książki, po które nigdy bym nie sięgnęła. Romanse, podręczniki do historii i… poradniki psychologiczne. Kojarzysz Sekret Rhondy Byrne, albo Potęgę Podświadomości Josepha Murphiego? No właśnie. To z takimi pozycjami kojarzą mi się psychoporadniki. Do tego worka (oceniając po okładce) wrzuciłam też Jedną Rzecz, ale… Tak wiele osób mi ją polecało i z tak wielu źródeł słyszałam, że to pozycja obowiązkowa każdego współczesnego człowieka, że postanowiłam ją kupić i przeczytać. I jak oceniam zawartość?
O czym jest Jedna Rzecz?
Jedna Rzecz to książka Garryego Kellera i Jaya Papasana o… Zarządzaniu jednym zadaniem na raz. Panowie przez 227 stron mówią jak bardzo trzeba zrezygnować z multitaskingu i skupić się na zrobieniu porządnie JEDNEJ RZECZY, która będzie pierwszą kostką domina. Tą kostką, która wystarczy do popchnięcia całej reszty tej machiny do działania.
Pamiętacie mój wpis na Facebooku, w którym się żalę, że mam za dużo zadań i cała ta zadanioza kończy się tym, że nic nie jest skończone i w dodatku notorycznie przypalam obiad? No. To ta książka jest właśnie o tym, jak unikać takich sytuacji i ogarnąć życie DOBRZE.
Polecający mi Jedną Rzecz trafili na bardzo podatny grunt, więc właściwie od razu wkliknęłam się na stronę księgarni i kupiłam swój egzemplarz. Tak już mam, że jak chcę się czegoś nauczyć, to kupuję książkę w wersji papierowej, ale jeśli Ty wolisz wersję cyfrową, to mam dobrą wiadomość Jedna Rzecz jest też w ebooku.
Czy Jedna Rzecz to kolejny psychoporadnik?
Pytałam już, czy kojarzysz Sekret albo Potęgę Podświadomości… No to… Wrzucenie Jednej Rzeczy do tego samego worka, co te „dzieła” było absolutną obrazą dla autorów tej pozycji. Oczywiście, że Jedna Rzecz jest poradnikiem psychologicznym. Oczywiście, że opiera się na oczywistościach, na które każdy z nas mógłby wpaść sam. Ba! Mnie w pracy mniej więcej co drugi tydzień powtarzają, żeby nie bawić się w wielozadaniowość i żeby nie mieszać ze sobą 30 projektów na raz, bo z tego nigdy nic dobrego nie wynika.
Sama dobrze wiem, że skupienie jest czymś bardzo ulotnym i nawet proste „Hej, jesteś?” dobiegające z komunikatora, wytrąca mnie z trybu pracy na kolejne pół godziny.
Ale… Jedną Rzecz zdecydowanie warto przeczytać. Mnie dużo lepiej zastosować jakąś niby oczywistą mądrość tłumu w praktyce, kiedy wiem jakie argumenty za nią przemawiają, a nie tylko to, że moja babka, pra babka i pra pra babka tak robiły ???? No więc Jedna Rzecz pięknie strukturyzuje i argumentuje racje za kolejkowaniem i priorytetyzowaniem zadań ROZSĄDNIE, a nie panikarsko.
Najważniejsze wnioski po przeczytaniu Jednej Rzeczy?
Zrób jedną rzecz, ale taką, że gdy będzie zrobiona, to wszystko inne stanie się prostsze albo nieistotne.
Łatwo powiedzieć, no nie? Przede mną jeszcze bardzo dużo pracy żeby codziennie przysiąść i naprawdę zastanowić się, co mogłabym dzisiaj zrobić, żeby to znacząco zredukowało lub chociaż ułatwiło wykonanie całej reszty mojej dłuuuuugaśnej listy zadań.
Ale! To co wywołało u mnie największy: „Aha! Moment” to Rozdział 7 „Wystarczy Chcieć”. W tym rozdziale autor pokazuje jakim mitem jest twierdzenie, że silną wolę można przywoływać przy każdej możliwej okazji. Tymczasem eksperymenty pokazują, że silnej woli bliżej jest do akumulatora, który po odpoczynku jest w pełni naładowany, a im więcej razy musimy go używać tym jest gorzej.
Człowiek głodny, zmęczony i cały dzień opierający się przeróżnym pokusom, w końcu przełącza się na tryb autopilota… Zamiast sałatki owocowej wybiera ciasto czekoladowe, zamiast nauki na egzamin wybiera sprzątanie mieszkania, zamiast ważnego zadania wybiera scrollowanie fejsa.
Każdego dnia, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy, angażujemy się w mnóstwo zadań wyczerpujących nasza siłę woli. Zużywamy ją na podejmowanie decyzji, skupianie się na czym, tłumienie odruchów i emocji, a także na przystosowanie się do różnych sytuacji w imię osiągnięcia konkretnych celów. Tak jak każdym ograniczonym zasobem, siłą woli trzeba gospodarować.
Oszczędzaj zasoby silnej woli
Jak więc najskuteczniej oszczędzać zasoby silnej woli? Najłatwiej byłoby pewnie unikać pokus, prawda? Jeśli do Ciebie też właśnie dotarło to: „Ej, faktycznie!”, to mam coś dla Ciebie. W środę 23 maja o godzinie 18.00 prowadziłam webinar o narzędziach, których używam podczas pracy przy komputerze, żeby niepotrzebnie nie nadwyrężać mojej silnej woli.
Było sporo o tym jak obronić się przed… samym sobą.
- Jak zamiast walczyć z odruchami ciągłego sprawdzania wiadomości na fejsie po prosu go sobie przyblokować?
- Jak zamiast ciągle patrzeć na otwarte zakładki z nieprzeczytanymi artykułami i nieobejrzanymi serialami „na później”, faktycznie skutecznie odłożyć je na później (i o nich nie zapomnieć!)?
- Jak zamiast „to jeszcze kawka i zabieram się do roboty”, po prostu zabrać się do roboty?
Zapisz się na nagranie z webinaru. Oszczędzaj swoją silną wolę i po prostu użyj PROSTYCH, DARMOWYCH NARZĘDZI.
Zobacz webinar!
Chcę oszczędzać swoją silną wolę!
P.S. Przygotowałam też notatkę wizualną oraz listę konkretnych narzędzi z linkami to szybkiego użycia.
Skomentuj:
Lektura wygląda zachęcająco, tym bardziej, że jestem stworzeniem, które kompletnie nie lubi multitaskingu i uważam, skakanie z zadania na zadanie kompletną stratą czasu, a przynajmniej nieefektywnym postępowaniem. Niezależnie z kim współpracuje – bo to dotyczy najczęściej pracy (choć w życiu codziennym, domowym też się sprawdza), ja robię jedną rzecz na raz. Jeżeli mam do realizacji 3 projekty to nie będę skakać z designu na kodowanie co godzinę bo tylko zmęczy mnie sam proces przesiadki niż kodzenie cały dzień. Jak skończę zadanie A przejdę do B. Zdaję sobie sprawę, że taki tryb nie pasuje każdemu, bo wszystko zależy od naszych upodobań i charakterów, ale czuje, że Panowie od Jednej rzeczy napisali coś „w punkt”. I osobiście mogę polecić takie podejście.
Dokładnie tak. Czasami mnie kusi, żeby się przesiąść na inne zadanie, kiedy właśnie np. czekam aż mi się pliki przegrają na serwer albo coś takiego, ale to ZAWSZE kończy się katastrofą. Albo nie zauważę, że coś się z plikami przycięło i tyle było z kończenia pierwszego zadania, albo w ogóle zapomnę o tym zadaniu, albo rzucę drugie w połowie (bo się pierwsze skończy przesyłać) i jak wracam do tego drugiego po kilku godzinach, to już nie wiem co miałam na myśli w tym artystycznym kodzie, który zdołałam wytworzyć xD
Czasami mam tylko problem gdy dnia X mam mało rzeczy do zrobienia i są one też uzależnione od innych. Swoją część zrobię, idzie to dalej, wtedy czekam więc najczęściej robię jakieś pierdółki spoza rzeczy agencyjnych. W te rzeczy się wciągnę, a gdy przychodzi do mnie jakaś zwrotka we wcześniejszej rzeczy nie wiem co z sobą zrobić, bo w końcu zaczęłam robić w tym czasie coś mniej istotnego, ale przecież nie zostawię tego w połowie…. żeby ruszyć coś poważniejszego :D Błędne koło. Tak mam właśnie dziś.