Trafiony prezent? Dawanie i otrzymywanie prezentów wiąże się z wieloma okazjami w ciągu roku… Prezent na urodziny. Prezent na święta. Prezent dla niej na walentynki. Prezent dla niego na dzień chłopaka. A jeśli nie ma się pomysłu co kupić? Można osiwieć!
Usłyszałam niedawno w wiadomościach, że jedną z największych obaw Polaków przed świętami jest ta, związana z kupieniem trafionego prezentu… Czyżby nie wszyscy znali powiedzenie „Darowanemu koniowi…” ;)
Są jednak tacy, którym zarówno otrzymywanie jak i dawanie prezentów sprawia wiele radości, a pytanie: co zrobić z nietrafionym prezentem przychodzi im do głowy naprawdę rzadko. Jakiś czas temu pisałam o dwóch sposobach na odkrycie, co pragnie dostać obdarowana osoba (O chceliście i o sugerowaniu prezentów). Moja rodzina i przyjaciele wzięli sobie te wpisy do serca i nawet poszli o krok dalej!
Jakie są więc 3 odsłony idealnie trafionego prezentu?
1. Prezent na: chcelistę
Chcelista jest niewątpliwie najlepszym przyjacielem każdego, kto ma w planach dawanie prezentu. Kupienie jednej z kilku pozycji wskazanych przez osobę obdarowywaną jest gwarancją trafionego podarku!
Na listach prezentów bardzo często znajdują się nie tylko same życzenia, ale również wybrany kolor, rozmiar, czy nawet sklep, w którym można daną rzecz nabyć, a więc zdecydowana większość problemów związanych z kupowaniem prezentów nam odpada.
Jedynym ryzykiem pozostaje więc wybranie z listy tej samej rzeczy, którą postanowił już kupić koś inny… Ale i ten problem twórcy systemów do kreowania list prezentowych starają się niwelować.
Mnie bardzo często zdarza się dostać prezent z mojej Chce.to listy. Jest na niej całkiem sporo pozycji, więc zawsze to, co dostanę pozostaje niespodzianką!
2. Prezent na: wysłuchanie potrzeb
Co jednak jeśli ktoś nie posiada Chcelisty, albo ma na niej rzeczy, których kupowanie z jakiegoś powodu nam nie leży? W takim wypadku pozostaje przypomnieć sobie, o jakich potrzebach opowiadał ostatnio obdarowywany.
Moi znajomi koncertowo spisali się w przypominaniu sobie o rzeczach, które chciałabym mieć, ale sama nie pamiętałam o tym, żeby dodać je do Chcelisty. I tak dostałam stuptuty, które skutecznie ratują mnie od śniegu i błota podczas każdej jesienno-zimowej pieszej wycieczki! :) Wysłuchiwanie mojego marudzenia wielokrotnie kończyło się również zakupem idealnie dobranych kosmetyków lub małych rzeczy znacząco ułatwiających życie – nowy korkociąg, miękki pędzelek do makijażu, czy ciepłe rękawiczki to tylko niektóre z nich.
3. Prezent na: nie dodam do listy, chcę to mieć, ale sama sobie nie kupię
To jeden z najtrudniejszych rodzajów prezentów, do których należy po prostu znać lub nawet trochę zgadywać potrzeby i upodobania osoby obdarowywanej.
Dlaczego nie nadają się na chcelistę? Mogą to być rzeczy, które są po prostu drogie i moim zdaniem prawdopodobieństwo, że ktoś mi je ot tak podaruje, jest naprawdę niskie… Mogą to również być takie rzeczy, które „w sumie mogłabym mieć i pewnie byłabym zadowolona, ale bez nich też świetnie daję sobie radę”. Takie… No sama nie wiem, czy chcę je mieć, bo z jednej strony fajny bajer, ale z drugiej kolejny gadżet nie jest mi niezbędny (typowo kobiece myślowe niezdecydowanie – można osiwieć!).
I takie prezenty również przytrafiło mi się dostać!
Były to kije trekkingowe, które powinnam była kupić sobie sama, ale zawsze zdarzały się inne ważniejsze zakupy. No bo kije można pożyczyć, albo w ogóle iść bez nich – w końcu w górach są jedynie ułatwieniem, a nie czymś niezbędnym. W te święta do tej kategorii dołączył Kindle – to jeden z tych gadżetów, które zawsze mi się podobały, ale „nie ma to jak prawdziwa książka”, „swoje kosztuje – a jak mi się nie spodoba?”, „e-booki mogę czytać na telefonie”… I tak nigdy się nie zebrałam do kliknięcia Kup na Amazonie, a tu taka cudowna niespodzianka!
4. Prezent na: nawet nie przypuszczałam, że tego chcę
Pozostaje jeszcze trzecia kategoria prezentów. To ta, która sprawia najwięcej radości, a zaskoczenie jest nawet dwupoziomowe… Najpierw najważniejsze: „Ojej! Nie wiedziałam, że to dostanę!” i po drugie: „Ojej! Jak mogłam nie wpaść na to, że tego potrzebuję!”.
I takim właśnie prezentem zostałam zaskoczona na ostatnie urodziny. Dostałam rewelacyjną baterię słoneczną, która podczas wakacyjnych pieszych wypraw na dalekiej północy ratowała życie mojego telefonu i to właśnie dzięki niej udało się zapisać GPSowy przebieg każdej z tras.
Przed wejściem w posiadanie takiego wynalazku autentycznie nawet nie przeszło mi przez myśl, że mógłby być mi potrzebny. Teraz nie wyobrażam sobie bez niego wyjechać na wakacje!
…
A Wasi darczyńcy? Jakimi prezentami zaskoczyli Was najbardziej?
Skomentuj:
U mnie sprawdza się zasada: jeśli ktoś poświęcił chociaż 5 minut na przemyślenie, czego mogę chcieć/potrzebować, to prezenty są trafione :)
Najmniej udane prezenty to te 'dla każdego’, nad którymi nikt się nie zastanawia nawet te 5 minut – w moim przypadku… x lat temu dostałam kubek z sheepworld (owce?) i książkę, której do tej pory nie zmęczyłam.
Dawanie prezentów jest dużo trudniejsze! W tym roku za wymyślanie zabrałam się w listopadzie ;)
Ja także jak przedmówczyni zabieram się za myślenie o prezentach wcześnie – połowa listopada – początek grudnia najpóźniej. Dlaczego tak szybko? Lubię widzieć banana na twarzy obdarowanego – tego szczerego, niewymuszonego – zawsze wiem, kiedy ta „radość” jest udawana. Poza tym sama nie cierpię dostawać nietrafionych prezentów. Jak widzę garnek, pościel, kapcie, majtki rozmiaru babcinego to mam ochotę uciec z krzykiem. Dlatego czasem wolę zapytać, a potem udawać Greka, że „nie, nie dostaniesz tego o czym rozmawialiśmy”
Ja też zanim nie dostałam kindle na urodziny, nie wiedziałam, że jest mi to potrzebne i potrzebne. Jednym z takich zachwycających prezentów był też czekan w latach zeszłych :)
Jakoś nie lubię się „otwierać” na listach typu chce.to
Ja w tym roku dostałem prezenty głównie z grupy nr 1, bo też takową listę posiadam w serwisie Chce.to. Darczyńcom udało się wybrać zarówno normalne prezenty, jak i te dość kuriozalne :)
Dostałem też kilka rzeczy z kategorii nr 2 – co ciekawe jednym z prezentów była książka, którą kiedyś obdarowałem Hołka i od tego czasu myślałem o kupieniu swojego egzemplarza :)
Prezenty z grup nr 3 i 4 są dużo trudniejsze, ale też kiedyś takie dostałem i myślę, że jeszcze dostanę…
@Morgaine – Miałem bardzo podobnie z Kindle 4 – zanim go nie dotknąłem myślałem, że to bez sensu i nie da się zamienić książki na e-papier. Teraz myślę, że jest to idealne uzupełnienie.
Pierwsze rozwiązanie jest najlepsze :) Ja taką listę zrobiłem co prawda nie w tym serwisie, ale na Google docs i przekazałem :)
Paradoksalnie, trudniej jest o trafiony prezent dla osoby, którą zna się bardzo dobrze. Można oczywiście pójść na łatwiznę, w sklepach odzieżowych, księgarniach typu empik mamy przecież karty/bony podarunkowe, można więc wydać „stówkę” i podarować taki bon, a osoba obdarowana sama sobie wybierze prezent, ale ani to kreatywne ani wymagające specjalnego wysiłku.
Gdy miałem dylemat co kupić drugiej połówce na prezent, nie pytałem czego potrzebuje, bo postawiłem się w jej sytuacji i sam nie wiedziałbym co odpowiedzieć. Potrzebuję wiele rzeczy, ale nie wszystkie nadają się na prezent. Skupiłem się więc na obserwacji i wydedukowaniu co ją zaskoczy/ucieszy. Pomysł może i sztampowy, ale padło na serię książek Sapkowskiego – Wiedźmin. W tym jednak przypadku druga połówka nigdy nie miała styczności z literackim gatunkiem fantasy, ale lubiła bardzo seriale tego typu i filmy (byliśmy na obydwu Hobbitach w kinie). Prezent więc mimo że można pomyśleć oklepany (książka), to okazał się prezentem idealny, bo połówka okazała się nieświadomą fanką fantasy i zakochała się w tym gatunku. Teraz przy okazji kolejnych świąt/urodzin itd mam mniejszy dylemat, bowiem książek z tej kategorii jest sporo :).
Ja uważam że najlepszy prezent jest z czwartej kategorii. Prezent dla mnie powinien być zaskoczeniem czasami pozytywnym a czasami negatywnym, natomiast jak osoba obdarowana jest na tyle gustowna żeby nie zrobiła kwaśnej miny przy przyjmowaniu to nawet nietrafione prezenty. Najlepszym przykładem jest to iż zainteresowałem moją żonę czytaniem książek. W przeszłości nigdy jej nie widziałem z książką.
Prezenty to zawsze jest spory problem dla osób, które chcą obdarować kogoś. Wszystko zależy od tego, komu się chce podarować i na jaką okazję. Wiadomo ślub czy chrzciny – taka grubsza okazja, to dajemy kasę. Ale urodziny, no to tu już jest większe pole do popisu.
Ja hołduje zasadzie, że warto zapytać :)